Pogoda w Bieszczadach jak to zwykle w letni ranek była słoneczna. Jeden z promieni słońca prześwitywał wprost na twarz Darii. Ta się obudziła, budząc Nikole.
-Ale dzisiaj ładna pogoda! - Mówiła z entuzjazmem Nikola.
-Bardzo ładna! - Zgodziła się Daria.
Pogoda była naprawdę śliczna. Świeciło słońce, a lekki podmuch wiatru sprawiał, że nie panowała taka duchota. Niebo było przejrzyste bez żadnej chmury. Z okna było widać pasające się konie ze stajni. Jeden promień słońca padał wprost na Dagę, który podświetlał blaskiem jej gniadą maść. Właśnie się pasała, gdy Pan Maciej przywiózł świeżą trawę. Od razu oderwała się od suchej trawy i pokłusowała w stronę świeżutkiego jedzenia.
Pan Maciej Czernecki był właścicielem całej stadniny.Wszyscy jeżdżący bardzo go szanowali. Miał on 34 lata i żonę Małgorzatę, która była o 2 lata od niego młodsza.
Dziewczyny wstały i poszły się odświeżyć do łazienki tuż obok pokoju Darii. W łazience znajdowało się duże lustro, toaleta, umywalka i 3 małe szafki koloru beżowego. Całą łazienka miała ściany białe, a podłoga była wyłożona beżowymi kafelkami.
Najpierw się przebrały, a następnie umyły zęby, poczesały włosy i były gotowe. Zeszły na dół do kuchni, aby zjeść śniadanie, a z tego względu, że było godzina 9.00 mama Darii jeszcze spała, gdyż była wczoraj na imprezie u Samanty Kowalskiej, a Wróciła ok. godziny 00.00.
-Co chcesz zjeść? - Spytała Daria.
-Obojętnie, mogą być płatki.
Po tych słowach Daria sięgnęła do szafki, gdzie znajdowały się czekoladowe płatki, wyjęła mleko z lodówki, wyciągnęła miski i nalała mleka.
-Stop! Nie tak dużo mleka! - Powiedziała Nikola.
-OK. - Zaśmiała się Daria.
Usiadły przy stole i zaczęły jeść płatki z podgrzanym mlekiem. Stół znajdował się u boku kuchni, a obok niego było okno przez, które było widać dom sąsiadów Darii. Nagle w pomieszczeniu rozbiegł się głos telefonu.
-To pewnie mama do mnie dzwoni żebym przyszła do domu. - Mówiła Nikola wyciągając telefon.
Zerknęła na ekran telefonu i skinęła głową do Darii dając jej znak oznajmujący, że to jej mama. Ale Daria nie słuchała rozmowy przyjaciółki tylko rozmyślała nad kupnem konia. "Dlaczego oni mi nie chcą kupić konia? - myślała. Przecież jestem doświadczona i nawet Pan Maciek pozwala mi jeździć bez nadzoru!" Ale jej myśli odepchnęły następne "Hmm.. Może czas by było zacząć jakieś sztuczki z Dagą? Przecież jest zdolna, a ukłon już jej nauczyłam - rozmyślała.Ciekawe co by na to powiedziała Nikola?" I nagle obudziła się ze swoich przemyśleń i usłyszała głos swojej przyjaciółki mówiący do słuchawki telefonu:
-No dobrze.. Za 10 minut będę w domu.- I się rozłączyła.
-Słyszałaś sama.. Muszę już iść. - Oznajmiła Nikola.
-Tak, tak.. - Mówiła jeszcze nie do końca przytomna Daria.
Gdy dziewczyny się pożegnały Daria poszła do salonu, położyła się przed telewizorem i oglądała. Nie trwało to długo, ponieważ pogoda była taka kusząca, że dziewczyna musiała wyjść na podwórze. Założyła japonki i wyszła. Cieszyła się, że ubrała sukienkę, ponieważ, było tak gorąco, że ubranie było najodpowiedniejsze do założenia. Podwórze było duże, ponieważ był ogródek i dużo trawy. Przy domu znajdował się garaż, a obok garażu była stara stajnia, w której niec nie było. Miejsce na konia bylo idealne. Krocząc tak po podwórzu Daria zauważyła pasącą się w zasiegu 70 metrów Dagę. Na jej widok uśmiechnęła się i do niej podeszła. Idąc do niej jedynym ratunkiem przed duchotą był delikatny, prawie niewyczówalny wietrzyk.
-Hej mała. - Przywitała się z Dagą.
A ta w odpowiedzi zarżała. Była brudna i wydac było, że się tarzała, więc z tego wzgledy, że dziewczyna miała dużo czasu pobiegła przez pastwisko do stajni. Przeszła pod drągiem, który dzielił pastwisko od podwórza stajni i poszłą po uwiąz. Po drodze spotkała Pana Maćka.
-Dzień dobry! - Powiedziała.
-A cześć. Przyszłaś do koni? - Spytał.
-Tak, wyczyszczę Dagę, ponieważ sie tarzała i może wsiądę na nią na chwilkę.
-To bardzo dobrze, a jak ci się nudzi to możesz wyczyścić resztę. - Zażartował.
-Obawiam się że nie dam rady. - Powiedziała ze śmiechem w głosie.
-Dobra to ja wracam do pracy! - Mrukną niechetnie.
Po tych słowach Daria poszła po uwiąz, który był obok siodlarni. Wzięła pierwszy, lepszy, a następnie naszykowała sobie szczotki i ogłowie, postanawiając że wsiądzie na 30 minut na oklep. Gdy doszła do pastwiska ujżała już Dagę, która stała nie daleko. Podeszła do niej i ją zapięła, po czym poszła ją zawiązać tam gdzie naszykowała sobie swój sprzęt. Czyszczenie było męczące, ponieważ Daga miała dużo sklejek do, których przydało się zgrzebło.
-Nareszcie! - Powiedziała stojąc obok Dagi i trzymając ją za wodze. -Skończyłam.. - Odetchneła.
Pogłaskała klaczkę i podeszła do drewnianej ławki, z której wskoczyła na Dagę. Jechała tak stępem, aż wjechała w las i wtedy zaczęła kłusować. Ciepły wiatr rozwiewał pod toczkiem jej brązowe włosy, a promienie słoneczne rozjaśniały jej piwne oczy. Jazda była bardzo przyjemna, co było widać po rozluźninej, wesołej twarzy Darii. Nagle jednak przeszła do wolniejszego chodu, bo ujżała coś w zaroślach drzew. Wytężyła wzrok i zobaczyła małą sarenkę. Zeskoczyła z Dagii i spokojnym krokiem podeszła na palcach do zwierzątka. Sarenka była malutka, o jasno biszkoptowym umaszczeniu z brązowymi plamkami z tyłu. Była zdrowa, ale najwidoczniej zgubiła swoją matkę, więc Daria postanowiła zawieść ją do stajni. Wzięła ją delikatnie na ręce, wskoczyła na Dagę, która była przywiązana do słupka i pogalopowała do stajni.
PS. Czyta ktoś to w ogóle? ;cc